KONFERENCJA – 4 sierpnia

Działo się to 6 grudnia 1273 roku. Około godziny 10.00 do kościoła San Domenico Maggiore w Neapolu, będącego własnością Zakonu Kaznodziejskiego, wszedł brat zakrystianin. Chciał posprzątać po Mszach świętych, sprawowanych przez ojców, aby wszystko w porządku oczekiwało na następny dzień. Przy głównym ołtarzu świątyni zobaczył jednak sprawującego Eucharystię jednego z ojców. Zdenerwował się trochę, gdyż dawno minął czas przeznaczony na tę czynność, a sam miał jeszcze wiele do zrobienia. Ze zdumieniem jednak zauważył, iż coś jest nie tak. Albo odprawiający Mszę znacznie podrósł, albo też krzyż nad ołtarzem obniżył się znacznie. Pomyślał, iż ojciec sprawujący Mszę musiał wejść na ołtarz, by coś poprawić przy krzyżu. Jakie jednak było jego zdumienie, gdy zbliżywszy się dostrzegł, że znajdujący się na wysokości krzyża dominikanin stopami nie dotyka posadzki. Jakby siła jakaś wzniosła go na wysokość krzyża i trzymała w wewnętrznej ekstazie. Jakby odprawiający Mszę św. tak wszedł w jej tajemnicę, że uniesiony został do źródła – misterium krzyża. Owym mnichem, który zatopił się w głębię Ofiary, był św. Tomasz z Akwinu. Przekazy mówią, iż w czasie spoczywania w tajemnicy krzyża rozegrał się znamienny dialog. Zapytany przez Jezusa święty Doktor Anielski co chce w zamian za swoje prace zgłębiającą prawdy wiary odpowiedział, że nic poza samym Jezusem. Tajemnica wzniesienia na poziom krzyża zakończona wewnętrzną komunią.

To, co opisują hagiografowie św. Tomasza z Akwinu, wydawać może się stanem dostępnym dla nielicznych. A jednak każdy z nas zaproszony jest do wzięcia udziału nie tylko w obrzędzie liturgicznym, lecz przede wszystkim w Misterium Jezusa Chrystusa. W Jego Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu. W owocach płynących z Paschy Chrystusa, która ma stać się także naszym Przejściem ze śmierci do życia. Czemu jednak wychodzimy z Eucharystii często z niedosytem lub z poczuciem straconego czasu? Powodów oczywiście może być wiele. Lecz wydaje się, że jednym z nich, być może najważniejszym, jest przychodzenie do świątyni nieprzygotowanym na to, co Bóg dla nas przygotował. Śledząc żywoty świętych można zauważyć ogromny pietyzm i doskonałość właśnie w przygotowaniu się do uczestnictwa we Mszy św. Nasz polski królewicz, Kazimierz Jagiellończyk, kilka godzin przez udziałem we Mszy św. na kolanach modlił się o dobre w niej uczestniczenie. Nawet gdy drzwi kościoła były jeszcze zamknięte, on klęczał przed nimi w modlitewnej zadumie. Św. Alojzy Gonzaga, jeden z grupy świętych młodzieńców zakonu jezuickiego (w tej grupie jest także św. Stanisław Kostka) tydzień dzielący udział w niedzielnej Eucharystii podzielił na dwie części: pierwsze trzy dni dziękował za niedzielną Mszę św., trzy następne przygotowywał się do najbliższej niedzieli. Przykłady można by mnożyć. Ale dlaczego owo przygotowanie do Mszy św. zdaje się być tak ważne?

Nasza myśl musi powrócić nad brzegi Nilu, gdzie w Nocy Wyjścia rozgrywało się pierwsze święto paschalne. Zgodnie z nakazem Boga Izraelici nie tylko spożywali baranka i jego krwią oznaczali drzwi domostw, lecz także czynili to w wyznaczony przez Niego sposób. Ich biodra były przepasane, by mogli szybko wyjść z domów. Mieli na nogach sandały, by ich nogi nie zraniły się w czasie pospiesznej wędrówki. W rękach dzierżyli laski, pomocne w odbyciu długiej i męczącej podróży. Byli gotowi, by ruszyć krok w krok za Bogiem, w słupie ognia wyznaczającym im drogę. Gdy dokonamy rozbioru samego słowa przygotowanie, to zauważymy, iż wiąże się ono ze stanem gotowości. Bycie gotowym w powszechnym rozumieniu oznacza stan człowieka, który posiada z jednej strony odpowiednie siły i środki, by dokonać jakiegoś czynu, z drugiej zaś strony jest otwarty nawet na to, co może być dla niego zaskoczeniem. Jest czasem w naszym życiu tak, że coś nie wychodzi, ponieważ byliśmy niegotowi na dane wydarzenie. Zostaliśmy zaskoczeniu, a efekt okazał się dla nas przegraną. Tak może dziać się również, gdy stajemy na Mszy św. Przygotowanie do Eucharystii oznacza stan gotowości na przyjęcie Jezusa, wejście na Jego drogę, podążanie za nim jak owce idące za pasterzem. Oznacza całkowitą zgodność z Nim, by sługa był w tym, co należy do jego Pana.

Czym jednak ma być to przygotowanie? Czy stanowi większą bądź mniejszą ilość czasu przeznaczonego na modlitwę przed Mszą? Czy ogranicza się tylko do wcześniejszego przyjścia do kościoła na krótki moment adoracji? Czy obejmuje jakieś specjalne modlitwy i czynności paraliturgicz- ne? Owszem, może się ono w nich zawierać, ale one jego nie ograniczają. Zasadniczym elementem przygotowania do Eucharystii jest uzgodnienie się z Jezusem. Bóg mówił do Izraela, iż ich myśli nie są Jego myślami, a ich drogi – nie są Jego drogami. Ten sam wyrzut możemy odnieść do siebie. Skoro Komunia św., do której zmierza całość liturgii, jest wzajemnym oddaniem się Boga człowiekowi i człowieka Bogu, to wspólnota ta winna przenikać cały nasz udział w Eucharystii. Dlatego przygotowanie do Mszy św. winno obejmować całego człowieka, jego sferę duchową i sferę cielesną, jego historię i jego przyszłość, jego wnętrze i sferę zewnętrzną. Św. Tomasz z Akwinu opracował pewną modlitwę dla kapłanów, będącą przygotowaniem do sprawowania Najświętszej Ofiary. Jego cześć dla Eucharystii jest znamiennym rysem jego duchowości. On przecież opracował nie tylko teologiczne i liturgiczne obchody święta Bożego Ciała, ale znany jest z licznych pobożnych hymnów, używanych do dnia dzisiejszego. Śpiewając np. w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu hymn Przed tak wielkim Sakramentem, używamy jego słów, napisanych blisko 800 lat temu. Wydaje się więc, iż można zaufać wskazanej przezeń drodze i słowom jego modlitwy.

„Oto zbliżam się do tajemnic Jednorodzonego Syna Bożego, naszego Pana Jezusa Chrystusa”

Pierwszym i zasadniczym elementem naszego przygotowania do udziału we Mszy św. jest zrozumienie celu: po co idę na Eucharystię? Choć dokonuje się ona we wspólnocie Kościoła, to nie jest jej zasadniczym celem tworzenie społeczności katolickiej jako specyficznej grupy ani też towarzyskie spotkanie związane z pewnym rytuałem. Msza św. jest wejściem w tajemnicę Wcielonego Boga, który wydaje się za mnie tu i teraz. Dla Niego więc idę na Mszę św. On jest jedynym powodem i jedynym celem mojego w niej uczestnictwa. Pierwszym więc krokiem w stronę Najświętszej Ofiary jest wzbudzenie w sobie właściwej intencji. Ona bowiem będzie całkowicie określała inne podejmowane przeze mnie czynności oraz naznaczała mój udział we Mszy św. Idę więc dla Jezusa, który mnie zbawia, i w Nim odnajduję jedyną Prawdę i jedyne Dobro mojego życia. Chcę w czasie Eucharystii całkowicie w Nim się zanurzyć i oddać Jemu to, co mnie stanowi. To On ma być centrum wszystkiego, co będzie działo się w świątyni, On ma być szafarzem owoców i sprawcą dokonującej się we mnie przemiany. Właściwa intencja oznacza również gotować wejścia w tajemnicę, a zatem poddanie się całkowite prowadzeniu Jezusa, który jak dobry ojciec nie poda mi skorpiona ani węża, lecz da to, co konieczne dla mojego szczęścia. Wzbudzić więc trzeba w sobie zaufanie, iż Bóg jest większy od mojego serca, a to, co mi da, nawet jeśli nie będzie spełnieniem moich zachcianek, zawsze jest dobrem dla mnie.

„Zbliżam się jak chory do lekarza życia, jak nieczysty do źródła miłosierdzia, jak ślepy do światłą wieczystej jasności, jak ubogi i nędzny do Pana nieba i ziemi”

Właściwie wzbudzona intencja daje mi realistyczny ogląd moje życiowej sytuacji. Wobec Najświętszego Boga nikt nie jest bez winy. Spoglądając realistycznie na własne życie winien dostrzec to, co mnie od Boga oddziela – grzech. Często dzisiaj zapominamy o potrzebie łaski uświęcającej w naszym sercu, by uczestnictwo w Eucharystii było owocne. Łaska uświęcająca, którą po raz pierwszy otrzymaliśmy na Chrzcie świętym, stanowi o naszej godności dziecka Bożego i jest włączeniem w krwioobieg Mistycznego Ciała Chrystusa. Przypomnieniem tego jest znak wody święconej, którą bierze- my na swoje dłonie, gdy wchodzimy do kościoła i ucałowanie krzyża, na którym dokonało się nasze zbawienie. Ten prosty znak, być może dzisiaj zapomniany, stanowi ustawienie naszego ducha we właściwej relacji do Boga, który zastawił dla nas ucztę wieczności. Może również stanowić wezwanie dla mnie, bym przed udziałem we Mszy św. pojednał się z Bogiem i braćmi. By Eucharystia była owocna, we mnie musi być to samo życie, które jest w Jezusie – Baranku ofiarnym. Dlatego przygotowanie do Mszy św. może zawierać w sobie konieczność skorzystania z innego sakramentu – Pokuty i Pojednania, czyli przystąpienie do spowiedzi. Być może wiązać się to będzie z koniecznością pojednania się z drugim człowiekiem, by móc ofiarować siebie jako dar w czasie Mszy św.

„Błagam Cię, abyś dzięki swej nieskończonej hojności uleczył moją słabość, obmył moje grzechy, rozświetlił moje mroki, wzbogacił moje ubóstwo i okrył nagość

Kolejnym elementem naszego przygotowania jest, opierające się na wcześniejszym uznaniu wyłączności Jezusa jako Pana Eucharystii, poznanie własnej niewystarczalności. Idąc przez życie może nam się wydawać, ze to od nas wszystko zależy. Także i owocność Mszy św. Tymczasem Najświętsza Ofiara jest darem danym darmo, z Jego łaski. Pragnienie i łaknienie samego Boga winno stanowić dla nas motyw zasadniczy w udziale w Eucharystii. Dlatego Kościół zobowiązuje swoje dzieci do tzw. postu eucharystycznego. Większość z nas wie, że polega on na powstrzymaniu się na godzinę przed Komunią św. od spożywania czegokolwiek i przyjmowania napojów. Często nie rozumiemy jednak tego gestu. Jest w nim z jednej strony zawarty szacunek dla Eucharystii, z drugiej zaś strony wyznanie, iż jedynym skarbem dla mnie jest obecność Jezusa we mnie. Post eucharystyczny, wyostrzający zmysły poprzez nawet uczucie głodu, każe mi spojrzeć na Jezusa i to, czego dokonuje we Mszy św., jako na najwyższą wartość, przy której blednie nawet instynktowne poszukiwanie pożywienia przez głodnego człowieka. Jest w podejmowanym poście eucharystycznym jeszcze jeden wymiar. Skoro Msza św. jest uczestnictwem już w liturgii nieba, gdzie razem ze świętymi aniołami śpiewamy Bogu radosne Sanctus, to należy pozostawić sprawy związane z doczesnym wymiarem, a oddać się całkowicie wieczności.

„Abym mógł przyjąć Chleb aniołów, Króla nad królami i Pana nad Panami z taką czcią i pokorą, z taką czystością i wiarą, z takim zamiarem i uwagą, jak tego wymaga moje zbawienie”

Ważnym elementem naszego przygotowania do Eucharystii jest również szacunek dla samego jej sprawowania. To właśnie w tym miejscu „łączą się niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi”. To zjednoczenie jest największym świętem w rzeczywistości ziemskiej i w całej egzystencji człowieka. Nic większego w tym życiu nas spotkać nie może. Skoro więc różne ważne sytuacje i wydarzenia naszego życia podkreślamy odpowiednio przygotowanym strojem, to również i Msza św. winna być w ten sposób podkreślona. Nie chodzi jednak o wymyślne kreacje, ale o uroczystość i znamienność naszego udziału we Mszy św. Często zadajemy sobie pytanie, dlaczego księża zakładają do sprawowania Eucharystii specjalne szaty. Dawna liturgia każdemu elementowi stroju kapłana przypisywała znaczenie duchowe, wyrażane w modlitwach przy ich zakładaniu. Warto skorzystać z tej intuicji Kościoła i przed wyjściem do świątyni zadać sobie pytanie, czy mój ubiór jest wyrazem mojego szacunku wobec Boga oraz czy pomoże mi i innym skupić się na istocie Eucharystii. Często właśnie przesada w okazałości lub też zbytnie roznegliżowanie zaprzepaszcza we mnie i w innych skoncentrowanie uwagi na tym, co najważniejsze.

„Abym mógł być wcielony w Jego mistyczne ciało i zaliczony w Jego członki”

Najświętsza Ofiara stanowi przedsmak niebiańskiej rzeczywistości, ale nie wyrywa nas z naszej codzienności. Przychodzi wszak do kościoła dotknięci całym bagażem naszego życia. Są w nim zawarte nasze bolączki, ale również i problemy osób nam bliskich, żywych i zmarłych. Nie należy od nich uciekać. Tomasz Merton, rozważając udział chrześcijanina we Mszy św. zwrócił uwagę na rozproszenia uwagi przez powracające w myślach jakieś wspomnienia. Radził, by przed nimi nie uciekać, ale uczynić je własną modlitwą. Można więc i należy w czasie przygotowania do udziału we Mszy św. zastanowić się również i nad tym, kogo i czyje sprawy chcę ofiarować Bogu na ołtarzu i przynieść je z wiarą tych, którzy spuścili przez rozebrany dach paralityka przed oblicze Jezusa. Mogą to być sprawy pojedynczych osób, ale również całej wspólnoty parafialnej, narodowej czy też Kościoła powszechnego. Ten element wzbudza w nas ducha Jezusa, który przyszedł, by służyć i dać życie na okup za wielu.

„Ojcze najmilszy, pozwól mi wiecznie wpatrywać się bez zasłony w oblicze umiłowanego Syna Twojego, którego teraz w czasie ziemskiej wędrówki pragnę przyjąć pod postacią Chleba”

Eucharystia wprowadza nas w wieczność, która będzie trwaniem w Bogu. Dlatego wydaje się, że dobrym momentem przygotowania się do uczestnictwa w niej jest kilka chwil adoracji Najświętszego Sakramentu przed Mszą św. W 2005 roku w Kolonii Benedykt XVI powiedział do uczestników Światowych Dni Młodzieży: „Adoracja, jak powiedzieliśmy, staje się jednością. Bóg nie jest już przed nami, jako Całkowicie Inny. Jest w nas, a my jesteśmy w Nim. Jego dynamika przenika nas i z nas chce przejść na innych i objąć cały świat, aby Jego miłość stała się rzeczywiście dominującą miarą świata. Po grecku słowo adoracja brzmi proskynesis. Oznacza to gest poddania się, uznanie Boga za naszą jedyną prawdziwą miarę, której normy zgadzamy się przestrzegać. Oznacza, że wolność to nie rozkoszowanie się życiem, uważanie się za całkowicie niezależnych, lecz kierowanie się miarą prawdy i dobra, aby w ten sposób samemu stać się prawdziwym i dobrym. Gest ten jest niezbędny, chociaż nasze pragnienie wolności sprzeciwia się w pierwszej chwili tej perspektywie. Łacińskie słowo oznaczające adorację, to ad-oratio – kontakt usta-usta, pocałunek, uścisk, a więc miłość. Poddanie staje się jednością, ponieważ Ten, któremu się podporządkowujemy, jest Miłością. Tak to poddanie się nabiera sensu, gdyż nie narzuca nam czegoś obcego, lecz wyzwala nas w związku z najgłębszą prawdą naszego bytu.” Kilka minut adoracji przed Mszą św. jest wejściem w całą jej głębię.
Bycie gotowym zdaniem św. Jana Pawła II oznacza stanie się człowiekiem sumienia, owego sanktuarium we wnętrzu ludzkim, w którym spotykanie człowieka z Bogiem twarzą w twarz. Warto więc dobrze przygotowywać się do udziału w Eucharystii.

(Oglądana: 86, w tym oglądana dzisiaj: 1)
ks. Jacek Świątek